Przychodzimy na świat z naturalną potrzebą ruchu, który jest nieodłączną częścią życia. Chcemy chodzić i o ile jesteśmy zdrowi, prędzej czy później sami opanowujemy tę umiejętność. Kiedy jako dzieci uczymy się chodzić, robimy krok, dwa, upadamy, wstajemy i powtarzamy wszystko od nowa. Sami tego chcemy. Nie zniechęcamy się i nie sposób nas powstrzymać. Czerpiemy przyjemność z samodzielnego poruszania się, wolności jaką nam daje i odkrywania świata na własną rękę. A przy okazji stajemy na własnych nogach i uczymy się samodzielności i zaradności. Dzięki umiejętności chodzenia nasz mały świat robi się trochę większy, ciekawszy i bardziej dostępny.
Pamiętam, jak chodziłam jako dziecko.
Nie zwykłam wtedy mówić, że jestem zmęczona.
Zwykłam dochodzić do celu.
Katharine Hepburn
Już jako dorośli, nabieramy kuriozalnego przekonania, że lepiej wziąć sprawy we własne ręce niż pozostawić je nogom własnych dzieci. Na każdym kroku ratujemy je od chodzenia i przychodzimy z pomocą w jego nauce. Żeby skrócić, przyspieszyć i ułatwić naukę chodzenia naszym dzieciom, wymyślamy coraz to nowe przyrządy i rodzaje chodzików. Zanim dzieci zaczną chodzić, jeżdżą, opierają się i podpierają. Wpajamy im szkodliwe nawyki, które mogą im zostać na całe życie. Tak naprawdę przyzwyczajamy dzieci do siedzącego trybu życia, w którym każdy krok jest wspomagany, zastępowany albo wręcz niepotrzebny.
Kupujemy niepotrzebne gadżety, które bardziej szkodzą niż pomagają, ograniczając ilość i zakres naszych ruchów. Oddzielają nas od otoczenia i nie pozwalają w pełni go badać.
Najszybciej i najzdrowiej uczymy się chodzić po prostu… chodząc
Całkowicie naturalnie i bez żadnej pomocy. Przewracając się, podnosząc, łapiąc równowagę i powtarzając za każdym razem w trochę inny, zróżnicowany sposób, sekwencje naturalnych ruchów. Wtedy nic nie ogranicza naszej nauki. Poruszamy się spontanicznie, naturalnie, w pełnym zakresie ruchów. Nasz mózg i nasze ciało jakoś sobie radzą. I to całkiem nieźle. Naukowe badania udowodniły, że ćwiczenie chodzenia przy pomocy chodzików i podobnych przyrządów nie tylko wydłuża naukę chodzenia ale może też powodować zaburzenia rozwoju ruchowego oraz dysplazję stawu biodrowego. No cóż, jak słusznie zauważył Robert G. Inersoll „W przyrodzie nie ma nagród i kar – są tylko konsekwencje”.